Niemożliwe stało się możliwe.

Urodziłam się w Bielinku k/Cedyni, jako pierwsza z czwórki dzieci. Mamusia mi opowiadała, że kiedy miałam niecałe dwa latka, zaczęło się psuć w relacjach pomiędzy rodzicami, pojawił się alkohol, zdrady ojca. Jako dzieci byliśmy świadkami, jak tatuś wracał do domu pijany i na naszych oczach rodzice kłócili się, przeklinali i bili się. Sytuacje powtarzały się, więc kiedy ojciec wracał pijany, mama zabierała nas i uciekała z domu. Spaliśmy u sąsiadów lub na strychu. Nigdy nas dzieci nie bił, ale byłyśmy przerażone kiedy bił mamę.

Kiedy miałam 10 lat mamusia była u kresu wytrzymałości i postanowiła skończyć ze swoim życiem. Pan Bóg jednak ją zachował. Brak poczucia bezpieczeństwa dla nas dzieci ze strony naszych rodziców sprawiał, że czuliśmy się dziećmi gorszej kategorii. Byłam dzieckiem bardzo bojaźliwym, niedowartościowanym, źle mnie traktowano. Marzyłam o lepszym życiu. Były też chwile gdzie rodzice się godzili i przez jakiś czas było widać jak się cieszą sobą. Zbyt długo to nie trwało i znów przeżywałam traumę. Mają 13 lat przeżywałam pojawiły się u mnie myśli samobójcze ale bałam się na uczynienie tego kroku. Małżeństwo rodziców rozpadało się gdy ukończyłam 18 lat. Byłam na sprawie na której zeznawałam jako świadek przeciwko własnemu ojcu, którego w głębi duszy kochałam.

Byłam osobą, która w tym czasie potrzebowała aprobaty, chciałam być lubianą, akceptowaną, a przede wszystkim kochaną. Miałam swoje grono przyjaciół. Musiałam robić to co oni: palić papierosy i pić alkohol, aby mieć ich akceptację. Ukończyłam szkołę i podjęłam pracę w PGR w Krzymowie, jako stażystka zatrudniona w biurze. W zakładzie tym pracował też Andrzej – bardzo kulturalny, zrównoważony chłopak. Po niedługiej znajomości oświadczył mi, że jest we mnie zakochany. Po półtora roku wzięliśmy ślub i urodziła się nam córeczka, Hania. Byliśmy szczęśliwym małżeństwem. Był 1985 rok i za namową starszego brata męża, wyjechaliśmy do Głogowa i wynajęliśmy stancję. W tym mieście młode rodziny mogły liczyć na szybkie otrzymanie kluczy do własnego mieszkania. Mąż pracował w firmie budowlanej jako instalator. Mimo obietnic, mieszkania wciąż nie było, a my musieliśmy zmienić miejsce zamieszkania, bo urodziłam jeszcze dwójkę dzieci. Było coraz ciężej, więc zdecydowałam się podjąć pracę. Było to chałupnicze szycie rękawic.

Zaproponowała mi, że może się o mnie pomodlić – zgodziłam się – co mi zależało.

Był sierpień 1986 roku. Bardzo miła, młoda kobieta – pani Ania Stańczak zaproponowała mi pomoc w szybkim dojściu do wprawnego szycia. Dużo rozmawiałyśmy, opowiedziała mi trochę o swoim życiu. Otworzyłam się przed nią. Podczas rozmowy zadała mi pytanie: „Mirko, czy wierzysz Bogu, czy masz świadomość Jego obecności i czy wiesz, że jesteś grzesznikiem?” Odpowiedziałam tak, jak odpowiada większość rodaków – wierzę w Boga, a jeżeli chodzi o grzechy, to myślę, że nie jest źle przecież nie piję, nie palę i staram się żyć porządnie. Zaproponowała mi, że może się o mnie pomodlić – zgodziłam się – co mi zależało. Przed odejściem podpowiedziała mi, że gdy już będę u siebie w domu (na kwaterze), abym wyznała przed Jezusem, że jestem grzesznikiem i zaprosiła Go do swojego życia.

Po wyjściu od niej zaczęło się dziać coś dziwnego w moim sercu. Było tuż przed północą. Spojrzałam w Niebo, było zapełnione gwiazdami. Westchnęłam do Boga: „Jeżeli naprawdę jesteś taki, jak mówi o Tobie Ania, to daj mi się poznać tak jak jej”. Chciałam jak najszybciej dojść do domu, próbowałam biec ale nie mogłam gdyż byłam w siódmym miesiącu ciąży. Przyśpieszyłam kroku, bo tak bardzo chciałam pomodlić się w domu i wyznać przed Jezusem to, o co prosiła mnie Ania. Stanęłam przed łóżkiem (mąż w tym czasie był w łazience). Byłam w pokoju sama, zaczęłam się modlić, wyznając, że jestem grzesznikiem i zaprosiłam Go do mojego życia. Wtedy przeżyłam coś cudownego ponad naturalnego. Poczułam jak z moich ramion spada wielki ciężar, to był ciężar moich grzechów. Tej nocy bardzo płakałam, przeżyłam prawdziwe oczyszczenie – byłam lekka jak piórko. Kiedy wstałam rano, miałam wrażenie, że to co się wydarzyło wieczorem to był tylko sen, bo pojawiły się wątpliwości. Jestem wdzięczna Bogu za Anię i inne osoby, które pomogły mi w stawianiu kolejnych kroków w wierze. Mój mąż po dwóch tygodniach został również w cudowny sposób dotknięty na nabożeństwie domowym. Postanowił również oddać swoje życie Jezusowi.

Poczułam jak z moich ramion spada wielki ciężar, to był ciężar moich grzechów.

Nadszedł czas prób i doświadczeń. Właścicielka domku, u której mieszkaliśmy, gdy się dowiedziała, że zmieniliśmy „wiarę” na wszelki możliwy sposób ograniczała nam dostęp do urządzeń i łazienki. Wyłączała prąd i kazała szukać sobie nowej kwatery. Ja, w tym jakże trudnym czasie, miałam siły, aby ją błogosławić.

W tym czasie urodziła się Kasia, nasza druga córka. Gdy wołaliśmy – Pan Jezus rozwiązał problem. Właścicielka mieszkania wycofała się z ograniczeń, które wcześniej czyniła. Wielu rzeczy w tym czasie jeszcze nie rozumiałam ale już wiedziałam, że za sprawą Pisma Świętego odkrywam moc do zwycięskiego życia. Bardzo potrzebowałam ukojenia. Wcześniej wiele razy słyszałam, że nadzieja to matka głupich. Bóg nadziei to nowe odkrycie nieznanej mi dotąd prawdy. Mój Pan pragnie, abym przychodziła do Niego w każdy czas z dziecięcą ufnością. Gdzie ludzkie możliwości się kończą, tam ręce Boga są mocne. On dodaje otuchy zatrwożonym sercom. Bezsilność ludzka jest dla Niego możliwością okazania wszechmocy.

Wyczerpaliśmy wszystkie możliwości i znajomości, a mieszkania w dalszym ciągu nie otrzymywaliśmy. Mąż zmienił zakład pracy z nadzieją, że pracując w wojsku otrzymamy mieszkanie. Urodziłam w tym czasie Michałka, było naprawdę ciężko. Wierzący wspierali mnie i zachęcali, żeby wierzyć Panu Bogu. Poszłam do prezydenta miasta, opowiedziałam mu nasza historię. Wysłuchał, rozłożył ręce i powiedział, że naprawdę nie może nam pomóc. Wyszłam załamana. Po kilku dniach mąż przyszedł z pracy i powiedział, że dowódca oświadczył mu, że otrzymaliśmy z puli prezydenta mieszkanie. Niemożliwe stało się możliwe. Mamy mieszkanie. Urodziła się jeszcze jedna córeczka – Natalka. Jesteśmy szczęśliwą rodziną, otoczeni miłością Bożą i przychylnością ludzi. Moja mamusia nawróciła się do Pana Boga. Tato ostatnie dni życia był pod naszą opieką.

[Biblia] Pokazała mi mój brud, ale też wskazała na źródło oczyszczenia – cudowną krew Jezusa Chrystusa!

Zazwyczaj myślimy, że starsi powinni dawać dobry przykład młodszym; rodzice – dzieciom. Kto zliczy łzy przelane na Ziemi? Łzy przelane z powodu straty najbliższych, z powodu wszelkiej niesprawiedliwości, zawodów, rozczarowań i cierpień. Jest jednak wspaniała obietnica dla wszystkich i dla mnie, że tych, którym Bóg odpuścił grzechy, czeka cudowna przyszłość. On „otrze wszelka łzę z oczu ich i śmierci już nie będzie; ani smutku, ani krzyku, ani mozołu już nie będzie, albowiem pierwsze rzeczy przeminęły. I rzekł Ten, który siedział na tronie: Oto wszystko nowym czynię, i mówi: Napisz to, gdyż słowa te są pewne i prawdziwe” (Apokalipsa Jana 21:4).

Słowo Boże sięga głęboko do ludzkiego sumienia i wzrusza je. Dlatego wielu je atakuje i chce się go pozbyć, tak jak pewien włóczęga, który rozbił, a następnie doszczętnie zniszczył lustro, gdyż ono pokazało go takim jakim był brudnym i obdartym.
Kocham Biblię. Pokazała mi mój brud, ale też wskazała na źródło oczyszczenia – cudowną krew Jezusa Chrystusa!

Historia Mirosławy Wójtowicz pochodzi z książki “Szczęściarz urodzony w PRL-u”
---------

Zamów nieodpłatny egzemplarz Ewangelii Jana.

Bóg szuka Ciebie – chcesz go odnaleźć?

Zachęcamy do udziału w Studium Biblijnym by sprawdzić jak się rzeczy mają.

Nie marnuj czasu i spotkaj się, by porozmawiać o swojej relacji z żywym Panem Jezusem Chrystusem.

Zapraszamy do rozmowy na naszym Czacie - prawy dolny róg strony

Wesprzyj naszą służbę, jeśli chcesz przyłączyć się do głoszenia ewangelii i propagowania chrześcijańskiego stylu życia.


Serwis internetowy www.ewangelia.pl wykorzystuje pliki cookies, które umożliwiają i ułatwiają Ci korzystanie z jego zasobów. Korzystając z serwisu wyrażasz jednocześnie zgodę na wykorzystanie plików cookies.