Piękne są tylko chwile.

Byłem przystępny dla tych, którzy o mnie nie pytali,
dałem się znaleźć tym, którzy mnie nie szukali.

Izajasz 65;1a

Mam na imię Mirek mówią mi „Kola”. Urodziłem się w Tucholi k/ Bydgoszczy. miasteczku położonym w Borach Tucholskich, z tego też powodu bardzo popularne były u nas rodzinne wyjazdy na zbieranie grzybów. Wzrastałem w domu, który wybudował mój tato. Cieszyłem się jako dziecko ze wspólnych wypadów z ojcem i starszym bratem nad rzekę czy jezioro na ryby jak również tym, że z kolegami mogliśmy godzinami ganiać za piłką. Mile wspominam naukę jazdy na rowerze. Na podwórku mieliśmy mini boisko, skocznie do skoków w dal. Łaziliśmy po drzewach było wiele śmiechu i radosnych chwil, a zarazem zabawnych sytuacji.

W tym też okresie byłem uczestnikiem wielu wydarzeń, których wcale, a wcale nie rozumiałem. Obserwowałem zmagania moich rodziców, noszących w sobie ból i pustkę. Widziałem jak szukali ukojenia, ale nic im nie pomagało. Uwierzyłem, że ludzie zdani są sami na siebie, a „w życiu piękne są tylko chwile”. Starałem się więc, aby takich chwil było jak najwięcej. Szukałem szczęścia w miłości, gdyż wydawało mi się, że wiem co to „miłość”. Zauważyłem, że imponuję moim rówieśnikom zadając się ze starszymi chłopakami. Zranienie jakie w sobie nosiłem popychało mnie do tego, że już w trzeciej klasie podstawówki popalałem papierosy, grałem w karty na pieniądze i piłem alkohol. Na pewnej budowie mieliśmy dwie stare wersalki. Uciekaliśmy z lekcji zabieraliśmy ze sobą magnetofon kasetowy, piliśmy tanie wina i ładowaliśmy się tekstami śpiewanymi przez punków bo wtedy było się na fali jak słuchało się punk rocka.

Będąc pod wpływem alkoholu robiłem bardzo głupie rzeczy…

Zaczęliśmy wąchać kleje i palić marihuanę. Po pewnym czasie przestaliśmy wąchać a stało się to po fakcie jak jeden koleś przegiął i wylądował w wariatkowie. Na początku lat 90-tych jak grzyby po deszczu zaczęli pojawiać się w naszym kraju chłopcy śpiewający hip hop. Fascynowała mnie mocno muzyka czarnych raperów, bo to były moje klimaty, muzyka chłopaków z ulicy. Starsi kumple nauczyli mnie jak sobie radzić w życiu aby przetrwać żyjąc na ulicy czyli mieć pieniądze na alkohol i narkotyki. Brali mnie na włamania do sklepów. Moim zadaniem było stać na czatach z kamieniem w ręku i gdyby pojawiło się zagrożenie miałem tym kamieniem mocno uderzyć w opartą o mur blachę.

Włamanie zakończyło się powodzeniem i to spowodowało, że spodobał mi się taki prosty sposób na zabezpieczanie życiowych potrzeb. Będąc pod wpływem alkoholu robiłem bardzo głupie rzeczy, kradłem radia z samochodów, okradałem ludzi w różnych miejscach aż do czasu gdy złapała mnie policja. Miałem sprawę w sądzie gdzie otrzymałem upomnienie, następnie kolejną gdzie był wyrok w zawieszeniu i kolejna sprawa gdzie otrzymałem szesnaście miesięcy do odsiadki. Przed pójściem do więzienia kumple pouczyli mnie, że powinienem nauczyć się grypsować bo jestem takim charakternym człowiekiem więc powinienem tam należeć do elity więziennej i tak też się stało. Zamiast resocjalizacji przeszedłem proces demoralizacji, a moje serce stwardniało jeszcze bardziej.

Wiele razy wiązałem się z kimś i kończyło się to zwykle cierpieniem,
a za każdym razem moje serce było coraz bardziej rozdzierane.

Pozostawało mi wtedy szukać ukojenia w alkoholu i narkotykach. W gronie przyjaciół i pod wpływem używek było mi najlepiej, więc moje życie zamieniło się w jedną wielką imprezę, a magiczny klimat z rapowych teledysków, stał się dla mnie sztucznym niebem, w którym chciałem mieszkać.Po wyjściu z więzienia znowu się zakochałem. Bardzo chciałem, aby tym razem było inaczej. Pragnąłem dobrych i pięknych rzeczy, takich jak dom i rodzina, ale moje mieszkanie bardziej przypominało melinę, a ja oszukiwałem sam siebie i wmawiałem sobie, że tak musi być.

Kolejny raz moja „przygoda miłosna” skończyła się niepowodzeniem, a to, co wcześniej było moją największą pasją, czyli muzyka rap, przestało mnie cieszyć. Tak naprawdę nie wiedziałem, kim jestem. Nie potrafiłem ustalić własnej tożsamości. Starałem się wykreować własny wizerunek i sprawiałem wrażenie zadowolonego z życia człowieka, ale w środku byłem samotnym zranionym chłopcem i brzydziłem się sobą.

W pewnym momencie tak mocno uświadomiłem sobie pustkę i ciemność, w której tkwiłem, że jedyną rzeczą, którą mogłem zrobić, było błaganie Boga o pomoc. Instynktownie padłem na kolana i wołałem: „Boże! – Jeżeli jesteś, to pomóż mi, bo ja sam nie potrafię żyć!” Było to punktem zwrotnym w moim życiu, gdyż Bóg w Swym nieskończonym miłosierdziu wysłuchał mojego wołania. Krótko po tej pierwszej szczerej modlitwie znalazłem się w domu ludzi, którzy pokazali mi sposób i styl życia, którego podświadomie szukałem. W tym domu, pomimo choroby ich kochanego synka Mikołaja z zespołem Downa, panowała prawdziwa miłość, pokój i radość. Nawet siedzenie z nimi przy herbacie było bardzo przyjemne.

Boże! – Jeżeli jesteś, to pomóż mi, bo ja sam nie potrafię żyć!

Wiedziałem, że mają oni coś, czego ja pragnę, a czego nie dały mi pieniądze, seks, narkotyki i muzyka. Zastanawiałem się, co jest ich tajemnicą. Pewnego razu podzielili się nią ze mną. Opowiedzieli mi historię o Jezusie z Nazaretu, o Człowieku, który przyszedł z Nieba od Ojca, aby pojednać nas z Bogiem, od którego ludzkość oddzielona została grzechem. Ceną za to pojednanie, było oddanie przez Niego własnego życia, a to wszystko uczynił za darmo, po prostu „w prezencie”, gdyż umiłował nas aż do tego stopnia. Jezus powiedział o sobie, że jest Prawdą i że gdy Ją poznamy prawdziwie wolnymi będziemy.

Byłem zaskoczony. Już wcześniej słyszałem, że jest Bóg. Jako niemowlę zostałem ochrzczony, byłem u pierwszej komunii, chodziłem kiedyś do kościoła i widziałem kamiennego Jezusa wiszącego na ogromnym krzyżu. Tym razem jednak było inaczej. W ustach tych ludzi historia Jezusa ożyła.

Bóg był w ludziach, którzy otworzyli przede mną swój dom i serce.

Dziś wiem, że On sam był w tym domu. Bóg był w ludziach, którzy otworzyli przede mną swój dom i serce. Kiedy zaprosiłem Jezusa do swojego życia, On uwolnił mnie od strachu, niepokoju i poczucia pustki. Zabrał głód narkotykowy i zupełnie uwolnił mnie od alkoholu i papierosów. Pozwoliłem Mu, aby mnie kochał i odwzajemniam Jego miłość. Nie boję się już przyszłości. Dziś mam w sercu nadzieję i cudowne nowe życie. Mam wspaniałą, piękną żonę, wielkie marzenia, pasję i cel. Wiem, że być kochanym i kochać to największe szczęście człowieka tu na tej ziemi.
Dziś żyję i pracuję jako muzyk po to, aby mieć okazję opowiadać ludziom Prawdę o Jezusie. Moją radością jest zachęcać młodzież do lektury Biblii, która jest najlepszym poradnikiem na udane szczęśliwe życie.

Historia Mirosława Kolczyka z książki “Szczęściarz urodzony w PRL-u”
---------

Zamów nieodpłatny egzemplarz Ewangelii Jana.

Bóg szuka Ciebie – chcesz go odnaleźć?

Zachęcamy do udziału w Studium Biblijnym by sprawdzić jak się rzeczy mają.

Nie marnuj czasu i spotkaj się, by porozmawiać o swojej relacji z żywym Panem Jezusem Chrystusem.

Zapraszamy do rozmowy na naszym Czacie - prawy dolny róg strony

Wesprzyj naszą służbę, jeśli chcesz przyłączyć się do głoszenia ewangelii i propagowania chrześcijańskiego stylu życia.


Serwis internetowy www.ewangelia.pl wykorzystuje pliki cookies, które umożliwiają i ułatwiają Ci korzystanie z jego zasobów. Korzystając z serwisu wyrażasz jednocześnie zgodę na wykorzystanie plików cookies.