Dziecięca wiara

Jezus przywoławszy dziecię, postawił je wśród nich i rzekł:
Zaprawdę powiadam wam, jeśli się nie nawrócicie
i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebios.

Ewangelia Mateusza18;2-3.

Chciałam opowiedzieć o pewnym cudzie w naszym życiu, którego dokonał Pan Bóg dla naszej 2-osobowej rodzinki. Wciąż jestem pod wrażeniem Jego działania i wciąż mnie zadziwia, utwierdza mnie w wierze i dlatego, chcę podzielić się z innymi ku zbudowaniu!
Mam 12 – letnią córkę, która odziedziczyła po mojej mamie, a swojej babci, przykrą chorobę – migrenę. Niektórzy kojarzą tę dolegliwość ze zwykłym bólem głowy, dla tego pozwolę sobie na krótki opis tej choroby, która występowała w naszym przypadku.

Ataki migreny są wywoływane przez różne czynniki: jedzenie, stres, zmęczenie lub zbyt długi odpoczynek, nieregularny tryb dnia, wyjazdy, zapachy i in. Objawia się na początku zwykłym bólem głowy, później dochodzą nudności. Ból się zwiększa, dochodzi światłowstręt, więc w pomieszczeniu musi być ciemno, a dźwięki są słyszane z potrójną mocą. Czasem są też wymioty, później zaczyna boleć skóra na głowie, włosy, ból jest taki, jakby ktoś czaszkę rozdzierał na 2 połówki w bardzo zwolnionym tempie. Nie można robić okładów, ponieważ nie można dotknąć bolącej głowy. Nie można się poruszyć. W wyniku pulsowania krwi w mózgu, widoczne przedmioty stają się zbyt wielkie, a za chwile zbyt małe… Po ataku czasem się traci smak i węch. Ataki trwają różnie: czasem, jak się zdąży podać lek przeciwbólowy, to kilka godzin, ale jak się poda lek za późno, organizm odłącza system trawienny i później ile leków by się nie zażywało, nic nie pomagają…

Kilka lat córka była pod kontrolą neurologa dziecięcego, a ataki się zwiększały do kilku w miesiącu. Niektóre trwały dzień, niektóre kilka dni. Nie było na to żadnego leku. Po atakach organizm miał słabą odporność, więc córka „łapała” też wszelkie możliwe wirusy w szkole w związku z czym, często opuszczała zajęcia i miałyśmy problemy z nauczycielami, przez zbyt wiele nieobecności, pomimo nadrobionych zadań. Po ostatnim ataku który trwał 3 dni, kiedy byłyśmy obie już bardzo wyczerpane jej cierpieniem, w nocy usiadłam do komputera i rozesłałam rozpaczliwego e-maila z opisem dolegliwości dziecka do szpitali i klinik na oddziały neurologii dziecięcej i ośrodków leczenia migreny. Po kilku dniach odezwał się do mnie telefonicznie profesor z jednej ze znanych klinik w Polsce. Powiedział, żebym wzięła skierowanie od pediatry i przyjechała z córką na oddział. Kiedy załatwiałam urlop w pracy, dowiedziałam się, że bardzo ciężko jest dostać się na ten oddział ponieważ są duże kolejki i czeka się około 3 miesięcy, i pytano mnie jak załatwiłam tak szybki termin. Wiedziałam, że to Ręka Boża w tym jest!

Chyba nie muszę opisywać jak bardzo ciężki był powrót do domu, byłam przybita…

Rzeczywiście zostałyśmy przyjęte na oddział od razu bez żadnego problemu, bardzo szybko zostały wyznaczone terminy różnych badań. Po 1,5 tygodniowym pobycie w szpitalu, idąc do profesora po diagnozę i „cudowny” lek w którym pokładałam wszelką nadzieję, byłam uskrzydlona. Ale, już chwile później przeżyłam szok. Pan Profesor powiedział, że nie ma dla mnie dobrych wiadomości. Było podejrzenie o migrenę padaczkową i był pewny, że jak wypisze lek na padaczkę, która według niego wywołuje ataki, to skończą się nasze cierpienia, ale niestety diagnoza nie potwierdziła się. Córka nie miała padaczki, miała genetyczną migrenę, wywoływaną przez wszelkie inne czynniki, na którą nie istnieje lek, wszystkie leki na migrenę są powyżej 18 roku życia i podając je teraz, mogłabym uszkodzić serce dziecka. „Trzeba czekać, być może jak wyrośnie i urodzi dzieci to hormony się przestawią i wtedy migrena ustąpi, ale gwarancji nie ma…” – starał się pocieszać mnie doktor… Dostałyśmy listę zakazanych rzeczy do jedzenia: smażone, tłuste, wędzone, z dodatkiem glutaminianu sodu, majonez, sery, czekolada, i in. Dieta miała być bardzo ścisła. Wskazówki dot. regularnego trybu życia, odpoczynku, co w wieku szkolnym jest prawie niemożliwe przy realizowanym programie naszej edukacji… Perspektywa przed nami nie była najlepsza, byłam przerażona następnymi atakami wykańczającymi fizycznie i psychicznie nas obie.

Chyba nie muszę opisywać jak bardzo ciężki był powrót do domu, byłam przybita…

W rozmowie z pewną kobietą z kościoła, której się żaliłam, padło z jej strony pytanie, co mi szkodzi skorzystać z modlitwy ku uzdrowieniu z pomazaniem olejkiem, o której pisze w Biblii? Odpowiedziałam jej: „No wiesz, przecież modlę się w tej sprawie, ale w sumie… nic nie zaszkodzi spróbować”.
Pastor zapytał córki, czy wierzy, że Pan Jezus może ją uzdrowić, odpowiedziała, że wierzy.
„Czy chcesz żeby Pan Jezus cię uzdrowił?” – padło kolejne pytanie. „Tak” – odpowiedziała. Odbyła się modlitwa z pomazaniem olejkiem i córka wyszła z przekonaniem, że jest uzdrowiona.

Niedługo po tym wydarzeniu, córka pojechała na obóz harcerski. Dzwoniła do mnie opowiadając co jadła, np. pyszną pastę jajeczną z majonezem…Byłam przerażona. „Mamo, przecież zostałam uzdrowiona, ataku nie będzie” – pocieszała mnie. Były nocne warty i poranne wstawania na gimnastykę , ciągle byłam w napięciu, ciągle do niej wydzwaniałam i przeszkadzałam w zabawie swoimi ciągłymi obawami i wypytywaniem. Po tygodniu wróciła zmęczona, niewyspana, ale szczęśliwa i spała całą dobę. No teraz już na pewno będzie miała atak, wmawiałam sobie… Ale ataku nie było.
Minął rok. Ataku nie było. Cały czas wracałam myślami do wersetu z Biblii w którym Pan Jezus mówi o tym, że do dzieci należy Królestwo Niebieskie i musimy mieć taką wiarę jak dzieci.
Moja córka po prostu przyjęła to uzdrowienie swoją wiarą. Mi przeszkadzała zakodowana podświadomość pełna doświadczenia z lat poprzednich, diagnozy lekarzy, co nie pozwalało do końca uwierzyć. Jak to dobrze, że pastor nie zapytał mnie wtedy przy tej modlitwie z pomazaniem,-myślałam,- bo pewnie nic z tego uzdrowienia nie wyszło by. Córka powiedziała „tak” i stało się!
Rozmawiałam z osobami którym ataki migreny ustąpiły z wiekiem, opowiadali, że po 50-m roku życia ataki były słabsze i rzadsze, ale żadna z nich nie miała tak jak w naszym przypadku „jak ręką odjął”.
Pan Bóg zmienił kod genetyczny, dokonał prawdziwego cudu wbrew medycynie!
Odżyłyśmy przez ten rok, córka przestała chorować, wzmocniła się, je wszystko co lubi , poza bardzo chemicznie doprawionymi rzeczami, które są ogólnie szkodliwe dla organizmu. Jesteśmy bardzo wdzięczne Panu Bogu za ten cud w naszym życiu.

Moja córka po prostu przyjęła to uzdrowienie swoją wiarą.

Gdy zastanawiałam się po co był ten epizod w życiu z wyjazdem do klinikę, to dotarło do mnie, że musiałam wykorzystać wszystkie możliwości ludzkie jakie istniały i przekonać się, że tam, gdzie człowiek nie da rady, Pan Bóg da!
Niech będzie chwała, cześć i uwielbienie naszemu kochanemu Ojcu, który nas kocha, słyszy, widzi i uzdrawia!

Kilka lat później:

Takie uzdrowienie wcale nie oznacza, że nie będzie już chorób. Przy następnej poważnej chorobie jelita byłyśmy na modlitwach uzdrowienia bardzo dużo razy, i kiedy już nie wierzyłam, że ostatnia pomoże, pomogła. Chyba Pan Bóg sprawdzał moją wytrzymałość ;).

Weronika.

Zamów nieodpłatny egzemplarz Ewangelii Jana, by poznać Chrystusa.

Zachęcamy Cię też do udziału w Studium Biblijnym by sprawdzić jak się rzeczy mają.

Nie marnuj czasu i spotkaj się, by porozmawiać o swojej relacji z żywym Panem Jezusem Chrystusem.









---------

Zamów nieodpłatny egzemplarz Ewangelii Jana.

Bóg szuka Ciebie – chcesz go odnaleźć?

Zachęcamy do udziału w Studium Biblijnym by sprawdzić jak się rzeczy mają.

Nie marnuj czasu i spotkaj się, by porozmawiać o swojej relacji z żywym Panem Jezusem Chrystusem.

Zapraszamy do rozmowy na naszym Czacie - prawy dolny róg strony

Wesprzyj naszą służbę, jeśli chcesz przyłączyć się do głoszenia ewangelii i propagowania chrześcijańskiego stylu życia.


Serwis internetowy www.ewangelia.pl wykorzystuje pliki cookies, które umożliwiają i ułatwiają Ci korzystanie z jego zasobów. Korzystając z serwisu wyrażasz jednocześnie zgodę na wykorzystanie plików cookies.