Pełna magii i tajemnic.


Jezus rzekł im: Jeśli kto chce pójść za mną,
niech się zaprze samego siebie i weźmie krzyż swój i naśladuje mnie.
Bo kto by chciał duszę swoją zachować, utraci ją,
a kto by utracił duszę swoją dla mnie i dla ewangelii zachowa ją.

Ewangelia wg. św. Marka 8:34-35.

Urodzony w 1982 roku. Jako dziecko mieszkałem na wsi, Siecieborzyce k/Szprotawy w województwie lubuskim. Mój tato był rolnikiem, a mama pracowała w biurze Stacji Hodowli Roślin i Nasiennictwa. Rodzice nie byli przesadnie religijni. Tak jak większość mieszkańców naszej wsi chodzili do kościoła i starali się żyć „jak każdy”. Nie przypominam sobie, żebyśmy w domu rozmawiali o Bogu. Pamiętam jednak, że jednej niedzieli „po kościele” zapytałem mojego ojca dlaczego w swoim życiu nie postępuje tak jak nakazuje ksiądz na mszy. W odpowiedzi usłyszałem, że „ksiądz rządzi w kościele, a w domu rządzi on”. To stwierdzenie było kwintesencją naszej wiary. W roku w którym się urodziłem podniesiono banderę na nowym żaglowcu szkolnym „Dar Młodzieży”.W szkole średniej (Technikum Elektroniczne w Zielonej Górze) mieszkałem w internacie. Jeden z kolegów z klasy był ministrantem. Poprosiłem go, żeby pożyczył mi Pismo Święte (w domu rodzinnym nigdy go nie było), gdyż miałem uczucie, że to musi być księga pełna magii i tajemnic. Zacząłem czytać bardziej z ciekawości niż z chęci poznania Boga. Trwało to jakiś długi czas. Ostatecznie Pismo Święte wylądowało na półce. Niemniej jednak pamiętam, że co jakiś czas do niego sięgałem w okresie szkoły średniej aż do studiów. Nie było ono jednak dla mnie ważne. Robiłem to bardziej z ciekawości, chociaż kompletnie nic nie rozumiałem z tego co czytam.

W szkole średniej poznałem dziewczynę, moją obecną żonę. W trzeciej klasie technikum miałem okres gdzie wpadłem w „nieodpowiednie” towarzystwo. Nauka zeszła na drugi plan. Byłem pochłonięty chęcią łatwego zysku. Pojawiały się papierosy, alkohol, marihuana, także drobne przestępstwa. Pamiętam, że raz po nocnym „wypadzie” z chłopakami w drodze do internatu modliłem się, o to żeby Bóg mnie ocalił od jakichkolwiek konsekwencji tego co zrobiłem i tak się stało! Po tym incydencie moja znajomość z tymi „kolegami” zaczęła powoli obumierać, aż w końcu całkowicie się skończyła.

Pamiętam, że na Winobraniu w Zielonej Górze podszedł do mnie jakiś młody człowiek i zapytał czy wierzę w Boga. Odpowiedziałem, że wierzę i że czytam Biblię. On kontynuował: „Bóg jest miłością i kocha każdego”, a ja będąc pod wpływem alkoholu w gniewie odpowiedziałem, że Bóg zabija i osądza – przynajmniej tak czytam w Starym Testamencie. W złości odszedłem stamtąd czując, że jestem lepszy od niego.

W złości odszedłem stamtąd czując,
że jestem lepszy od niego.

Na drugim roku studiów we Wrocławiu spotkałem się w duszpasterstwie akademickim z Odnową w Duchu Świętym. Uczęszczałem na spotkania przez około rok. W międzyczasie przeszedłem przez kurs „Seminarium odnowy w Duchu Świętym”. Na koniec roku akademickiego wraz ze znajomymi z odnowy pojechaliśmy do Taize we Francji. Tam spotkałem innych młodych ludzi, którzy również jak ja szukali Boga. Niestety wyjazd mimo, iż był bardzo ciekawy, nie zmienił nic w moim duchowym życiu. Wręcz przeciwnie, w ciągu dnia chodziłem na spotkania biblijne i nabożeństwa, a wieczorami kwitło nocne życie i imprezy. Z tego co pamiętam po tym wyjeździe kupiłem już sobie swoją własną Biblię, ale moja pasja i uczestnictwo w duszpasterstwie akademickim jakoś zamarły. Podczas studiów rozstaliśmy się z moją dziewczyną na rok. Modliłem się, żeby Bóg pokazał czy mamy być razem; ona też się o to modliła. Na chwilę obecną jesteśmy już prawie dwanaście lat po ślubie i mamy trójkę dzieci. Chwała Bogu, On jest dobry!

Na piątym roku studiów wraz z dziewczyną wyjechaliśmy do Anglii na wymianę studencką „Sokrates”. Mieliśmy tam też napisać pracę magisterską. Zaczęliśmy wynajmować pokój w domu wraz z innymi studentami, razem mieszkać, jeść, spać. Generalnie żyliśmy jak małżeństwo z tym, że małżeństwem nie byliśmy. Żyliśmy w grzechu. Byliśmy tego świadomi, bo się z tym zmagaliśmy. Z jednej strony powstrzymywaliśmy się, z drugiej strony się nie udawało i pojawiał się żal. W domu w którym mieszkaliśmy mieszkał Bartek – też Polak. Też czytał Biblię i szukał Boga. Czasami więc o Nim rozmawialiśmy. W Ewangelii Jana 16:8 Jezus mówił, że kiedy przyjdzie Duch Święty to przekona świat o grzechu i to właśnie wydarzyło się wtedy w moim życiu. Duch Święty przekonywał mnie o grzechu, w którym żyliśmy. Zdarzyło się to w ciągu jednego dnia. Już nie mogłem w ten sposób żyć z moją dziewczyną. Rozbudziło się we mnie bardzo silne pragnienie, żeby poślubić Jolę. W grudniu się oświadczyłem, a ona zgodziła się. Przy następnej wizycie w Polsce dograliśmy wszystkie szczegóły związane ze ślubem i pobraliśmy się w październiku. Podczas naszego pobytu w Anglii, a szczególnie od czasu, kiedy zostaliśmy małżeństwem, coraz silniej na nasze życie duchowe zaczęła oddziaływać rodzina mojej żony, a wśród nich Świadkowie Jehowy. Żeby sprostać im w rozmowie przy spotkaniach rodzinnych zaczęliśmy coraz gorliwiej czytać Biblię. Generalnie chodziło o to, żeby im udowodnić, że się mylą, a to my mamy rację.

Żyliśmy w grzechu.
Byliśmy tego świadomi, bo się z tym zmagaliśmy.

Teraz widzę, że wszyscy byliśmy w błędzie. W między czasie, już po ślubie, zmagałem się z grzechami. Często prosiłem Boga o pomoc w przezwyciężeniu różnego rodzaju pokus i najczęściej zaraz po podjęciu postanowienia upadałem. Nie mogłem sobie poradzić z grzechem, który niszczył mnie z każdej strony.
W listopadzie 2008 w Wielkiej Brytanii urodziła się nasza córeczka Hania. Byłem obecny przy porodzie. Był to pierwszy poród przy którym asystowałem. Trwał siedem godzin. Podejrzewam, że jak na pierwszy poród i duże dziecko był dosyć „standardowy”, ale dla mnie widok cierpiącej żony był bardzo trudny. Modliłem się nieustannie w duchu i powiedziałem Bogu, że jeżeli wszystko skończy się dobrze to przez rok nie będę pił alkoholu ani jadł słodyczy. Ciekawe postanowienie, generalnie słodycze bardzo lubię, a alkohol jak każdy. Wydaje mi się na chwilę obecną, że to był punkt zwrotny w moim szukaniu Boga. Od tego się zaczęło. Poród oczywiście skończył się dobrze, dziecko było zdrowe, niewielkie komplikacje z Jolą, ale ostatecznie pełen sukces. Bóg po raz kolejny wysłuchał mojej modlitwy. Przez około trzy tygodnie trwałem w moim postanowieniu – poście. Później upadłem i było jak dawniej. Miesiąc później chrzciliśmy Hanię i poszedłem do spowiedzi. Powiedziałem księdzu o moim postanowieniu, a on powiedział mi, że muszę „coś” z tym zrobić, bo to jest niezakończona sprawa. Z czasem wszystko ucichło, ale w sercu miałem ciągle to zdanie „trzeba coś z tym zrobić”.

W 2009 roku, kiedy przyszedł kryzys gospodarczy, modliliśmy się gorliwie czy mamy wrócić do Polski czy nie. W Anglii ciężko nam było „rozwijać się duchowo”, staliśmy w miejscu. Tęskniliśmy też za rodziną. Była to dla nas wegetacja, a nie prawdziwe życie w społeczeństwie. Modliliśmy się więc dalej i miałem wizję od Boga. Pokazał mi, że tak jak Bóg rozstąpił wody morza przed Mojżeszem i Izraelem kiedy wychodzili z Egiptu tak przygotuje dla nas Polskę. W lipcu 2009 mieliśmy lecieć do ojczyzny na wesele kolegi ze studiów. Wylot był w sobotę. Dzień wcześniej, w piątek wysłałem dwa CV do przypadkowych firm, które nie szukały pracowników. Po prostu znalazłem je w Internecie i wysłałem CV z listem motywacyjnym. Chodziło o to, żeby nie wracać do Polski w ciemno tylko już mieć na miejscu pracę. W sobotę przylecieliśmy, a w poniedziałek miałem już umówione spotkanie na rozmowę kwalifikacyjną w Poznaniu. Dodam, że nigdy nie mieszkałem w Poznaniu, pochodzę z województwa lubuskiego. Przed ślubem w piątek pojechałem na rozmowę. Później wesele, powrót do Anglii w poniedziałek. We środę przyszły pracodawca zapytał mnie kiedy mogę zacząć, bo pilnie mnie potrzebują. Ponieważ był kryzys w firmie w której wówczas pracowałem okres wypowiedzenia został skrócony do jednego miesiąca. Powiedziałem więc, że mogę zacząć od 3 sierpnia. Zanim jeszcze mieliśmy wrócić do Polski myśleliśmy o zakupie innego auta, bo rodzina już się powiększyła. W grę wchodziło auto około dziesięcioletnie. Z pracy dostałem służbowe nowe auto, pełne wyposażenie i wynagrodzenie na poziomie angielskim. Chwała Bogu. Powierzyliśmy nasz powrót do kraju Bogu i On wszystko dobrze uczynił. Bóg nie zmienia swojego słowa. Nigdy.

Duch Święty przekonał nas o tym
co jest złe w naszym życiu i dał siłę, żeby się od tego odciąć.

Po powrocie do kraju dalej szukaliśmy swojego miejsca w kościele, a także ogólnie wspólnoty dla nas. Chodziliśmy do kościoła na osiedlu, później na msze dla rodzin. Wziąłem też udział w kursie Alfa. Ciekawe doświadczenie. Nauczyło mnie pokory i słuchania innych, a przynajmniej nie odzywania się za często. Ale to nadal nie było miejsce docelowe. W listopadzie na pierwsze urodziny Hani obietnica dana podczas porodu (rok bez alkoholu i słodyczy) wołała do mnie coraz mocniej. Postanowiłem, że spróbuję, a Bóg to pobłogosławił. Postanowiłem, że najpierw rok bez alkoholu, a jak dam radę to wyrzeknę się słodyczy. Udało się. 4 lipca 2010 roku przestałem jeść słodycze. Od czasu kiedy zacząłem oddawać Bogu to co obiecałem, On zaczął nas dotykać i zmieniać nasze życie. Czytaliśmy już regularnie Pismo Święte, ale tym razem już pod własnym kątem i ze zrozumieniem, a Bóg działał w naszych sercach i życiu. Przez całkowity brak alkoholu w moim życiu byłem ciągle trzeźwy przez co mój umysł był świadomy. Szukałem świadomie Boga. Bardzo mnie zaskoczyło, że grzechy z którymi się zmagałem, poprzednio niestety bezskutecznie, stały się dla mnie niemal zupełnie obojętne. Duch Święty przekonał nas o tym co jest złe w naszym życiu i dał siłę, żeby się od tego odciąć. Przez wiele lat zmagałem się z pornografią, przekleństwami, nieczystościami ciała, nieprzebaczeniem. W pierwszym Liście Apostoła Jana jest fragment (1:9), który mówi, że jeżeli wyznajemy nasze grzechy to Bóg jest wierny i sprawiedliwy i te grzechy odpuści i jeszcze oczyści z wszelkiej nieprawości, czyli ze skłonności do grzechów. Jestem Bogu wdzięczny, że od dziewięciu lat jestem wolny od tego syfu. Wcześniej nigdy w życiu nie pościłem. Bóg dotknął mnie i zacząłem pościć, regularnie po jednym dniu, czasami do trzech dni w tygodniu. Zadziwia mnie, że Bóg zachęcał mnie coraz częściej do różnych rzeczy np. w przypadku postu. Przeczytałem jak Jezus wypowiada osiem błogosławieństw. Na końcu powiedział: „Szczęśliwy jest człowiek, który słucha jego słów i wykonuje”. Przyjąłem to na poważnie i zacząłem pościć. W trakcie postu zrozumiałem do czego on służy i jaki ma wpływ na moje życie. Później przypadkowo przeczytałem książkę o poście, w której autor opisywał to, czego sam doświadczałem. W tamtym czasie sporo modliliśmy się o to, by Bóg postawił na naszej drodze ludzi, którzy prawdziwie w Niego wierzą i będą nam w stanie pomóc.

W międzyczasie skontaktowałem się z kolegą ze studiów z którym poznaliśmy się w duszpasterstwie akademickim we Wrocławiu. Jacek powiedział mi, że całą ekipą odeszli z tamtego kościoła i „poszli do protestantów”. Kim są protestanci? Nigdy nic mi o tym nie było wiadomo. Powiedziałem mu o moich rozterkach, a on podesłał namiar na kościół w Poznaniu. Później wydarzyło się znów coś ciekawego. Jacek z żoną byli na wakacjach w stronach rodzinnych mojej żony. Zaprosiliśmy ich do domu na kolację. Cała rodzina Joli w tej miejscowości była Świadkami Jehowy. Rozmawialiśmy do późna. Jacek z żoną mówili w pokorze, miłości, szczerości, otwartości o Jezusie, Na drugi dzień, a była to sobota (w soboty nie pracuję, to był wyjątek) miałem jechać do pracy i spotkać się z partnerem naszej firmy. Gdy byłem już w wyznaczonym miejscu pracownik firmy partnerskiej przyjechał samochodem z symbolem ryby. Zapytałem go więc czy jest chrześcijaninem? Odpowiedział, że jest protestantem. Później się przyznał, że zielonoświątkowcem. Cały dzień rozmawialiśmy o Bogu. Do dziś jesteśmy przyjaciółmi i razem współpracujemy.

Z perspektywy czasu widzę, że Bóg wysłuchał każdej z naszych modlitw.

Mieliśmy problem z bałwochwalstwem. Chcieliśmy służyć jedynemu Bogu, bo tak przeczytaliśmy w Biblii, a w kościele gdzie chodziliśmy z każdej strony nas ono otaczało. To poważna decyzja „odejść z Kościoła katolickiego”, więc znów się modliliśmy: – Ty nas Panie poprowadź. Nic się nie działo, więc dalej się modliliśmy. W czerwcu 2010 przyszedł spokój. Mamy odpowiedź. Nic widzialnego czy słyszalnego w nadzwyczajnej postaci się nie wydarzyło, ale pojawiło się przekonanie, że możemy odejść. Od razu wziąłem się za poszukiwania. Miałem namiary od Jacka, jednak ta wspólnota nie była dla nas. Później jeszcze jeden kościół, generalnie znów na nie. Jako trzeci odwiedziłem w ciągu tego samego tygodnia Kościół Zielonoświątkowy w Poznaniu. Spieszyło mi się, więc nie czekałem na niedzielne nabożeństwo tylko pojechałem na spotkanie studentów. Generalnie było to spokojne spotkanie, ale coś mnie przekonało do tych ludzi. Może szczerość i to, że Jezus był w centrum, na pierwszym miejscu. Jako ojciec rodziny podjąłem decyzję: idziemy w niedzielę. Poszliśmy razem. Kiedy pastor podszedł do nas z pytaniem czego tutaj szukamy – odpowiedziałem, że kościoła. On natomiast odparł, że nie powinniśmy szukać kościoła tylko Jezusa. Wówczas nie rozumiałem tego co mówił. Zrozumiałem to dopiero po około roku, kiedy to w 2011 przyjęliśmy chrzest wiary i całkowicie oddaliśmy nasze życie Panu Jezusowi Chrystusowi. On umarł za nas i nigdy nas nie opuści. Z perspektywy czasu widzę, że Bóg wysłuchał każdej z naszych modlitw. Żadna nie pozostała bez odpowiedzi. Nauczyło nas to ufać Mu i szukać Go każdego dnia. Od tamtego czasu pragnienie Boga jest we mnie coraz mocniejsze. Minęło już osiem lat, a Jego miłość do nas i nasza do Niego nie oziębła, a wręcz przeciwnie rośnie każdego dnia. W Biblii jest taki fragment, że lepiej jest szukać schronienia w Bogu niż pokładać ufność w człowieku. Bóg nigdy nie zawodzi i niezależnie od okoliczności patrzy na serce człowieka. Jeżeli nasze serca są na niego otwarte, to On da się znaleźć – na pewno. Dzięki Ci Jezu!

Historia Przemysława Radzikiewicza pochodzi z książki “Szczęściarz urodzony w PRL-u”
---------

Zamów nieodpłatny egzemplarz Ewangelii Jana.

Bóg szuka Ciebie – chcesz go odnaleźć?

Zachęcamy do udziału w Studium Biblijnym by sprawdzić jak się rzeczy mają.

Nie marnuj czasu i spotkaj się, by porozmawiać o swojej relacji z żywym Panem Jezusem Chrystusem.

Zapraszamy do rozmowy na naszym Czacie - prawy dolny róg strony

Wesprzyj naszą służbę, jeśli chcesz przyłączyć się do głoszenia ewangelii i propagowania chrześcijańskiego stylu życia.


Serwis internetowy www.ewangelia.pl wykorzystuje pliki cookies, które umożliwiają i ułatwiają Ci korzystanie z jego zasobów. Korzystając z serwisu wyrażasz jednocześnie zgodę na wykorzystanie plików cookies.