Najdroższy hotel w mieście.

A gdy jeszcze był daleko, ujrzał go jego ojciec,
użalił się i pobiegłszy rzucił mu się na szyję, i pocałował go.
Syn zaś rzekł do niego: Ojcze, zgrzeszyłem przeciwko niebu
i przeciwko tobie, już nie jestem godzien nazywać się synem twoim.
Ojciec zaś rzekł do sług swoich: Przynieście szybko najlepszą szatę
i ubierzcie go; dajcie też pierścień na jego rękę i sandały na nogi,

Ewangelia wg. św. Łukasza 15;20-22.

Któregoś razu, gdy byłem na wolności, zaplanowałem, że po pracy wpadnę z chłopakami na jedno piwko. Wypijemy i wracam do domu. Po kilku godzinach koledzy przyprowadzili mnie do domu pijanego i agresywnego. Asia – moja dziewczyna nie otwierała wtedy drzwi, a moja agresja sięgała zenitu. Kopałem w drzwi, wygrażałem i bardzo przeklinałem. Zawiadomiona przez sąsiadów Policja przyjechała i zabrała mnie na izbę wytrzeźwień, a tam pracownicy izby „zajęli” się moją agresją. Skopany, pobity i zagazowany spędziłem noc w najdroższym „hotelu” w mieście. Rano dowiedziałem się, że są co do mnie zarzuty. Otrzymałem mandat i nakaz doprowadzenia do Zakładu Karnego za poprzedni wyrok. W wynajmowanym mieszkaniu zostawiłem sześciomiesięcznego syna i dziewczynę. W głowie miałem jedną myśl – czy wybaczy mi to co zrobiłem? Znów porażka. – Jak będziesz dalej pił, to rozstajemy się i radź sobie sam! – te słowa usłyszałem od kobiety, którą kocham i z którą mam najwspanialszego syna na świecie. Kiedy Asia przyjechała na widzenie powiedziała, że z nami już koniec. Wszystko co się stało, stało się na moje własne życzenie. Dostałem piętnaście miesięcy i musiałem to odsiedzieć. Wtedy, po widzeniu, oddziałowy powiedział mi, że będą wręczane wnioski nagrodowe, a ja skorzystam o ile będę chodził na spotkania grupy chrześcijan. Była to dla mnie nowość. Byłem wychowany w bardzo religijnej rodzinie zastępczej i to w małej wiosce, gdzie wszyscy chodzili do kościoła. Przez dwanaście lat służyłem jako ministrant. Uczestniczyłem nawet w mszy z papieżem Janem Pawłem II w Sandomierzu. Był to dla mnie wielki zaszczyt, a teraz? Jakieś spotkania z zielonoświątkowcami? Zgodziłem się i ostatecznie byłem mocno zaskoczony. Wszyscy witali się uprzejmie, serdecznie, jakby znali się już lata, a atmosfera tam panująca była taka jak w zdrowym domu, w kochającej się rodzinie. Jedna z dziewczyn dzieliła się swoją historią. A ja miałem łzy w oczach. Zastanawiałem się: – O co tu chodzi? Moje serce bije mocno. Pocę się, chociaż pomieszczenie w którym się spotkaliśmy jest chłodne. Kiedy zaczęli się modlić nie wytrzymałem i rozpłakałem się jak dziecko. Doszedłem do wniosku, że muszę oddać moje życie Panu Jezusowi. Na spotkaniu wiele usłyszałem o Bogu, otrzymałem Nowy Testament i broszurki, które pochłaniałem pod celą. Robiłem to każdego dnia, uczestniczyłem w spotkaniach i nie wiem kiedy – wyrok się skończył. Wróciłem do domu inny. Asia uwielbiała ten mój stan.

Doszedłem do wniosku, że muszę oddać moje życie Panu Jezusowi.

Założyłem firmę budowlaną i już po trzech dniach znalazłem zlecenie na 80 tysięcy złotych. Wszystko poszło jak z płatka. Zapomniałem jednak, że to Bóg jest moim Panem, a nie pieniądze. Wraz z pracownikami popijaliśmy sobie w pracy. Znów kolejna awantura i przeprowadzka do starego mieszkania. Kolejny raz straciłem wszystko. Asia jednak się nie poddawała i walczyła o mnie. Przyjeżdżała, prosiła, błagała, ale ja byłem nieugięty i mądrzejszy od wszystkich. Wszyscy mieli mnie dość. Przestałem pić po miesiącu. Wykończony, zmęczony i goły wróciłem do domu. Ale nie było już tak jak wcześniej, jak być powinno.

Postanowiłem wyjechać za granicę, do Niemiec. Przy okazji obiecałem Asi poprawę. Plan był taki: wyjadę, zarobię i wracam. Dostałem pracę za 1500 € miesięcznie. W tym czasie nie piłem, pracowałem w dużej firmie, ale dalej nie czytałem Biblii i nie modliłem się. Jakbym zupełnie zapomniał o Bogu wiedząc przecież, że Pan ciągle wyciąga do mnie ręce. Z listu kuratora dowiedziałem się, że muszę wracać do kraju, bo mam do odsiedzenia jeszcze inny wyrok. Po raz pierwszy od długiego czasu pomodliłem się prosząc Boga, żeby zrobił wszystko, abym tam nie wrócił. Znowu zacząłem pić. Znalazłem się za kratami więzienia w Kluczborku. Moja dziewczyna tego nie wytrzymała i zakończyła nasz związek. Dotknęła mnie depresja. Przyjmowałem psychotropy i leki nasenne. Dla otoczenia byłem wredny. Nikt ze mną nie chciał siedzieć. Trafiłem do izolatki z monitoringiem, bo pani psycholog powiedziałem, że chcę popełnić samobójstwo. Pod celę dostałem Pismo Święte i gazety, ale czytałem i niczego nie rozumiałem. Którejś nocy wstałem i otworzyłem Biblię. Nie wiedziałem po co, ale czułem, że tak muszę. Otworzyłem Psalm 23 i przeczytałem: „Pan jest pasterzem moim, nie brak mi niczego…” Rozpłakałem się. Pomyślałem o rodzinie i swoim zmarnowanym życiu. Nie spałem już do rana i poprosiłem o spotkanie z kimś „od zielonych”. Przyszedł do mnie pastor Andrzej z Wołczyna. Rozmawialiśmy.

Rozpłakałem się. Pomyślałem o rodzinie i swoim zmarnowanym życiu.

Pragnąłem zmienić swoje życie, ale w międzyczasie dowiedziałem się o moich dużych problemach zdrowotnych. Diagnoza wstępna: rak trzustki. Przy dobrym odżywianiu i zmianie diety zostało mi dwa lata życia. Tak powiedział lekarz. Ale nie załamałem się tym. Żyłem dalej, chodziłem na spotkania i czytałem Biblię. Przeniesiono mnie do więzienia w Kłodzku. Tam poznałem Andrzeja, który zaproponował mi, abym po wyjściu z więzienia wyjechał do hostelu w Bielawie. Będąc tam poznałem Dorotę i Jarka, którzy w atmosferze miłości, wzajemnej akceptacji i pomocy prowadzą wspólnotę chrześcijańską. Bóg znowu pojawił w moim życiu na pierwszym miejscu. Kontakt z Asią odnowił się. Minęło osiemnaście miesięcy, a w pierwszej rozmowie usłyszałem z jej ust, że mnie kocha i chce żebym wracał do domu, bo syn na mnie czeka i tęskni za mną ciągle pytając: – Gdzie jest tata? Wróciłem do domu. Moje życie jest w trakcie przemian, z nową miłością do Boga, sercem napełnianym Jego nauką i Duchem Świętym oraz pragnieniem podążania śladami Jezusa.

Codziennie dziękuję Mu, że jest,
że trzyma mnie za rękę i prowadzi w kierunku prawdziwej wolności.

Dziś to Bóg jest na pierwszym miejscu. Codziennie dziękuję Mu, że jest, że trzyma mnie za rękę i prowadzi w kierunku prawdziwej wolności. Idąc przez życie doświadczyłem i przekonałem się, że nie zajdzie się za daleko bez Boga. I nie chcę bez Niego już nigdzie iść. “Pan nie zwleka z dotrzymaniem obietnicy, choć niektórzy uważają, że zwleka. Tymczasem On po prostu okazuje cierpliwość względem was. On nie chce, aby ktoś zginął. Przeciwnie, chce, aby wszyscy się opamiętali” (2 List Piotra 3:9)

Historia Marcina pochodzi z książki “Szczęściarz urodzony w PRL-u”
---------

Zamów nieodpłatny egzemplarz Ewangelii Jana.

Bóg szuka Ciebie – chcesz go odnaleźć?

Zachęcamy do udziału w Studium Biblijnym by sprawdzić jak się rzeczy mają.

Nie marnuj czasu i spotkaj się, by porozmawiać o swojej relacji z żywym Panem Jezusem Chrystusem.

Zapraszamy do rozmowy na naszym Czacie - prawy dolny róg strony

Wesprzyj naszą służbę, jeśli chcesz przyłączyć się do głoszenia ewangelii i propagowania chrześcijańskiego stylu życia.


Serwis internetowy www.ewangelia.pl wykorzystuje pliki cookies, które umożliwiają i ułatwiają Ci korzystanie z jego zasobów. Korzystając z serwisu wyrażasz jednocześnie zgodę na wykorzystanie plików cookies.