Bez gwarancji na powodzenie.

Pogódź się zatem z Bogiem,
pojednaj się z Nim i niech zawita u ciebie powodzenie.

Job 22;21(EiB)

Miałam dwanaście lat, uczestniczyłam w licznych ceremoniałach i liturgiach, podczas których zastanawiałam się, kto wymyślił te zimne, ciemne, ponure budynki pełne figur, posągów i obrazów z bezdusznymi oczyma bez wyrazu? Mimo, że przedstawiały różne historie biblijne i wskazywały na liczne cuda, jakie wydarzyły się w odległych czasach, to stojące rzędem, wypełnione obcymi ludźmi ławki oraz niezliczone zakazy i nakazy powodowały, że nie czułam się tam dobrze. Dodatkowo ciągły półmrok oraz grobowce pod podłogą sprawiały, że gdybym z jakichś powodów została tam sama, byłabym przerażona.

Nikomu z bliskich mi osób nie zwierzałam się z dręczących mnie myśli. Głęboko w środku miałam nadzieję, że jedynie Bóg wyjaśni mi, dlaczego komuś ma pękać serce ze smutku, jak wskazywała na to śpiewana pieśń. Jednak życie pełną parą sprawiło, że szybko zapomniałam o swoich dylematach. Wkraczałam w wiek, w którym działo się tak wiele różnych, ciekawych spraw. Szkoła, nowe środowisko, pierwsze przyjaźnie, miłości, rozczarowania, zawody, doświadczenia. Mojemu okresowi dorastania towarzyszyło niekiedy szaleństwo, połączone z naiwnością i głupotą. Chciałam spróbować prawie wszystkiego, co było nowe. Ponoć to typowe dla młodych ludzi. Niemniej jednak niewiele mnie satysfakcjonowało. Tym bardziej, że wewnątrz pragnęłam być dobra i chciałam unikać rzeczy, które nie podobają się Bogu. Zresztą, szybko dostrzegłam kiepskie rezultaty dopiero co uzyskanej wolności, czy tzw. dorosłości.

Chciałam spróbować prawie wszystkiego, co było nowe.

W mojej głowie znowu pojawiły się pytania. Dlaczego jestem słaba i nie potrafię wytrwać w niczym, co dobre? Dlaczego moje starania na nic się nie zdają, a wartości moralne są tak słabe? Gdzie podziało się dobre, religijne wychowanie nabyte w domu?. Przecież jeszcze w szkole podstawowej jeździłam chętnie na różne rekolekcje, byłam u sióstr zakonnych w klasztorze.

Zaczęłam zatem zgłębiać tajniki mojej religii. Częściej chodziłam na msze, pielgrzymki, uczestniczyłam w spotkaniach duszpasterstwa akademickiego. Mimo to nie wiedziałam nadal po co żyję i czego się mogę spodziewać w dorosłym życiu. Nie chciałam robić czegoś, z czym nie do końca mogłam się utożsamić. Nie było może źle, ale do szczęścia brakowało mi bardzo wiele. Marzenia o miłości, szczęśliwym małżeństwie, w którym panuje szacunek, lojalność, wierność oraz kochającej się rodzince, w której dobrze wychowane dzieciaki wyrastają na odpowiedzialnych ludzi, były czymś tak samo irracjonalnym, jak milion wygrany w totolotka lub znalezienie czterolistnej koniczyny. Właśnie, kto nie chce znaleźć tego małego, zielonego symbolu powodzenia? Ludzie układają pasjansa, wróżą z kart, by dowiedzieć się, jak potoczą się ich losy.

Ja również rozważałam, co dobrego lub złego może się przytrafić i od kogo lub czego to zależy. Widząc wokół wiele nieudanych związków, nie wiedziałam skąd mam czerpać wzorce i co wypełni moje życie szczęściem. Byłam z tym problemem zupełnie sama. W sumie, nawet gdyby istniał ktoś, komu mogłabym się zwierzyć, nie umiałabym wyrazić, o co mi właściwie chodzi. To wewnętrzne wołanie o sens nie dawało mi spokoju. Kolejne nieudane przyjaźnie i pomyłki w inwestowaniu uczuć do kogoś, kto tego nie chciał, utwierdzały mnie w przekonaniu, że może być kiepsko, a nawet beznadziejnie. Nie napawało optymizmem.  W końcu ostatnią i jedyną deską ratunku stał się Bóg.

To wewnętrzne wołanie o sens nie dawało mi spokoju.

W sposób dość bezczelny i bezpośredni prosiłam o śmierć, ponieważ nie miałam ochoty żyć kolejne pięćdziesiąt lat bez gwarancji na powodzenie i spełnienie. Cierpliwie czekałam, kiedy wydarzy się jakieś nieszczęście. O ile pamiętam, nawet się trochę denerwowałam, że Bóg jest tak opieszały. Jednak wytrwale wołałam, że chcę umrzeć. Czas płynął, a życie toczyło się dalej. Chodziłam normalnie na zajęcia na uczelni, dalej nie miałam odpowiedzi. Jednak przez „jakiś zbieg okoliczności” poznałam kolegę z akademika, który zaczął zadawać mi tzw. pytania egzystencjalne. Co się ze mną stanie po śmierci? Czy wierzę w piekło i niebo? Czy wierzę, że Biblia, jest natchnionym Bożym Słowem? Nie spodziewałam się wcale, że powyższe pytania doprowadzą do walki pomiędzy religią, którą wyssałam z mlekiem matki, a Słowem, do którego wprawdzie miałam ogromny szacunek, ale go nie znałam. Ostatecznie, to właśnie lektura Biblii, przekonała mnie do tego, że Jezus uczynił dla mnie coś szczególnego na krzyżu. Mimo to, walka ta nie była krótka ani łatwa.

Ciężko mi było, tak od razu przyznać się przed kimś do tego, że obrzędy, dobre uczynki, liczni święci i wszystkie inne moje starania, nie mają zasadniczego znaczenia w moim zbawieniu. Chociaż ewidentnie kłóciły się one z rolą Jezusa i powodami, dla których przyszedł na świat, umarł na krzyżu i zmartwychwstał. Mimo, iż znajdowałam w Biblii wersety, które powinny rzucić mnie na kolana – np. List do Efezjan 2:8-9 Albowiem łaską zbawieni jesteście przez wiarę, albo Ew. Jana 3:7 Musicie się na nowo narodzić, to dopiero konkretne, radykalne pytanie „Czy możesz powiedzieć, że Jezus Chrystus jest twoim osobistym Zbawicielem?” zmieniło wszystko.

Czy możesz powiedzieć, że Jezus Chrystus jest twoim osobistym Zbawicielem?

Pamiętam, że przysłoniłam dłonią usta i wyznałam, że nie mogę tego powiedzieć. Dla mnie samej było to zaskakujące i nad wyraz dziwne. Ja, praktykująca, nie chcę potwierdzić oczywistego faktu? Nastała niezręczna cisza. W mgnieniu oka zrozumiałam, że to, do czego przywykłam i jak żyłam, nie było tym, czego chciał Bóg. Natychmiast pobiegłam do swego pokoju i upadłam na kolana, płacząc i przepraszając za ogrom swoich grzechów.

Nagle uświadomiłam sobie, że to właśnie z ich powodu, w ciemności, bólu, zupełnym osamotnieniu, Jezus wisiał na krzyżu i umierał. Wołałam i prosiłam, aby ON stał się Panem mojego życia, nie chciałam już żyć bez Niego, nie chciałam Go więcej obrażać, nie doceniając wcześniej Jego ofiary.  W tym bolesnym, pełnym łez i skruchy momencie, w głowie pojawiła się piosenka z dzieciństwa, “Jeszcze się kiedyś rozsmucę, jeszcze do Ciebie powrócę, jeszcze tak strasznie zapłaczę, że przez łzy Ciebie zobaczę, że duch mój przed Tobą klęknie i wtedy… och, serce mi pęknie, Chrystusie”! To był Bóg, nie musiał mówić nic więcej, zrozumiałam. Moje serce wypełniała radość. Czułam się jak dziecko z sierocińca, które zostało odnalezione przez swoich rodziców. Poznałam Ojca, który kocha mnie tak wielką miłością, że poświęcił dla mnie Swego jednorodzonego Syna, abym mogła żyć i cieszyć się wolnością, czystością, pokojem i obiecanym życiem wiecznym z Nim.

Nie pragnęłam już śmierci.
Doświadczyłam nowych narodzin w duchowym wymiarze.

Nie musiałam umierać, ponieważ Jezus umarł za mnie. Nie pragnęłam już śmierci. Doświadczyłam nowych narodzin w duchowym wymiarze. Czterolistna koniczyna lub wygrana w totolotka jest niczym w porównaniu ze szczęściem, jakiego doświadczyłam. Rozpoczęłam nowe życie w relacji z Jezusem. Uśmiech nie schodzi z mojej twarzy, a problemy niewiele znaczą. Wiem, że bez względu na to, co dalej będzie się działo, z Nim  zawsze będę szczęśliwa – błogosławiona, że Bóg ma dla mnie dobre życie. Jedną z wielu niespodzianek, jakie otrzymywałam, były czterolistne koniczyny, które bez wielkich poszukiwań znajdowałam na swej drodze. Był to ciąg dalszy naszego cichego dialogu, który trwa do dziś. Dziecięce marzenia są już daleko poza mną. Być może będę babcią, ale wszystko, co najlepsze w życiu mam od Boga. Udane małżeństwo, siedmioro dzieci i świadomość, że Bóg jest z nami i wypełnia każdą dziedzinę naszego życia. To jest moje prawdziwe szczęście.

Historia Aleksandry Rassek pochodzi z książki “Szczęściarz urodzony w PRL-u”
---------

Zamów nieodpłatny egzemplarz Ewangelii Jana.

Bóg szuka Ciebie – chcesz go odnaleźć?

Zachęcamy do udziału w Studium Biblijnym by sprawdzić jak się rzeczy mają.

Nie marnuj czasu i spotkaj się, by porozmawiać o swojej relacji z żywym Panem Jezusem Chrystusem.

Zapraszamy do rozmowy na naszym Czacie - prawy dolny róg strony

Wesprzyj naszą służbę, jeśli chcesz przyłączyć się do głoszenia ewangelii i propagowania chrześcijańskiego stylu życia.


Serwis internetowy www.ewangelia.pl wykorzystuje pliki cookies, które umożliwiają i ułatwiają Ci korzystanie z jego zasobów. Korzystając z serwisu wyrażasz jednocześnie zgodę na wykorzystanie plików cookies.