Poruszająca historia Piotra

Byłem przystępny dla tych, którzy o mnie nie pytali,
dałem się znaleźć tym, którzy mnie nie szukali.

Księga Izajasza 65;1a.

DZIŚ OBCHODZĘ SWOJE KOLEJNE URODZINY!

DOKŁADNIE 2 LATA TEMU NARODZIŁEM SIĘ NA NOWO I JEST TO DATA O WIELE WAŻNIEJSZA NIŻ NARODZINY CIELESNE.

Dokładnie 2 lata temu Pan wyzwolił mnie z grzechu, myśli samobójczych, lęków i braku sensu życia. Dał mi o wiele więcej niż to, o co Go prosiłem. Poznając Jego wielką moc, bez wahania powiedziałem “TAK” dla życia według Jego planu a nie wg mojego. Teraz On mnie prowadzi, słucham Go, wykonuję Jego wolę a nie moją.

Do pewnego czasu życie miałem jak w Madrycie. Miałem zapewnioną miłość rodzicielską, zdrowie i pieniądze. Nic mi nie brakowało. Byłem też tancerzem, wiele razy reflektory były na mnie skierowane, nie raz zbierałem gromkie brawa, będąc gwiazdą w centrum zainteresowania. Niczego mi nie brakowało. Niczego więcej nie potrzebowałem. I nie potrzebowałem też Boga.

Kościół traktowałem jako wymysł ludzki, który jest azylem dla słabych ludzi. “Wymyślili sobie Boga, aby dodawać sobie i tak złudną nadzieję, że ktoś się nad nimi troszczy” – myślałem.

Publicznie krytykowałem ostrzeżenia duchownych ludzi. Ostrzegali przed takimi praktykami jak np. wychodzenie z ciała, a które ja praktykowałem. Ja byłem jako ten mocny, a ludzie z Kościoła w moich oczach byli słabi. Ale kto mieczem wojuje, ten od miecza ginie.

Nagle w mojej rodzinie zaczęło pojawiać się jakieś “fatum”. Wszystko zaczynało sypać się jak domek z kart.

Mój tata – wysportowany, okaz zdrowia zmarł w 3 miesiące mocno cierpiąc, a ja nic nie mogłem zrobić i żadne pieniądze nie były w stanie mu pomóc. Pytałem:

“Boże gdzie jesteś?”

Zaraz po tym w najbliższej rodzinie szalały nowotwory. Szpitale, poważne, wielogodzinne operacje a ja patrzyłem bezradny na cierpienie najbliższych mi osób nic nie mogąc zrobić.

Bliskie spotkanie ze śmiercią i chorobami pomału ciągnęło mnie w stronę przemyśleń nad sensem życia.

Jakby tego było mało, byłem o krok od założenia rodziny, a nagle obudziłem się z niczym, bez perspektyw, bez nadziei. Stare relacje skończyły się. Zostałem zupełnie sam. To wszystko się nawarstwiało i doprowadziło do początków depresjii, lęków, smutków a nawet chorób ciała. Tak mocno pokładałem nadzieję w drugim człowieku, że gdy człowieka zaczynało brakować, stawałem się wrakiem.

Gdy odczuwałem brak sensu życia, na zewnątrz byłem “twardy i uśmiechnięty” a pod osłoną nocy wylewałem wiadra łez. Zacząłem na siłę szukać szczęścia. Myślałem, że jak kupię najlepszy komputer i szybki motocykl to ucieknę przed smutkiem i egzystencjalną pustką. Ale byłem głupi, że tak myślałem. Pieniądze, sport, trofea, wykształcenie, mądrości świata, status społeczny, markowe ciuchy ani wymarzony motocykl – NIC NIE BYŁO W STANIE ZAŁATAĆ DZIURY W MOIM SERCU.

Dowiedziałem, się, że można wychodzić z ciała i zwiedzać różne astralne przestworza, lub śnić świadomym snem – tworzyć we śnie obrazy jakie się tylko nam wymarzą i w ten sposób prowadzić drugie alternatywne życie. Zaczynałem wchodzić w te niebezpieczne duchowe praktyki. Za wszelką cenę chciałem uciec od realnego świata i prowadzić lepsze, alternatywne życie. W ten sposób szukałem szczęścia. Ale również nie znalazem go w tych miejscach. Z czasem przyjemne praktyki zaczynały okazywać swoją mroczną stronę: paraliże przysenne, koszmary, brak odróżniania jawy od snu bardzo mocno mnie przestraszyły i dzięki Bogu nie brnąłem w to więcej.

Co ciekawe ludzie, którzy równiesz praktykowali wychodzeniez ciała, radzili mi co robić w strasznych chwilach podczas tych seansów.
“Kiedy masz paraliż przysenny a nieznane byty dobierają się do ciebie, maltretują, wysysają życie…TO WEZWIJ IMIĘ “JEZUS” A NA PEWNO SIĘ OBUDZISZ / WRÓCISZ DO CIAŁA.To imię zawsze działa w takich sytuacjach” – doradzali mi.

Bardzo mnie to zdziwiło. Z jednej strony ci ludzie zarzekali się, że Boga nie ma, bo wyszli z ciała na “drugą stronę” i Go tam nie znaleźli, ale mimo to, używali imienia Jezus i było ono dla nich skuteczne na 100%. Zapaliło mi to w głowie lampkę i skłoniło do przemyśleń:

“Skoro imię Jezus jest skuteczne, to czym są te nawiedzające byty? To jednak może świat duchowy jest realny? Może Jezus jest Bogiem?”

Nie sprawiło to, że zacząłem wierzyć w Boga, ale tak się przestraszyłem, że przynajmniej zaprzestałem tych, jak się potem okazało, okultystycznych praktyk.

Nadal szukałem szczęścia. Różne myśli się pojawiały:

“Jakbym umarł, to by się już to cierpienie skończyło”.

Na szczęście nie zabiłem się. Wypróbowałem ostatnią możliwość.

Ostatecznie WOŁAŁEM DO BOGA, aby wybaczył mi grzechy. Błagałem:

“Pomóż, bo długo tak nie pociągnę. Jeśli jesteś prawdziwy i wszechmogący jak się o Tobie mówi, to przyjdź i mi pomóż! ” – wołałem wylewając łzy.

To było ostatnie wołanie do Boga, wołanie skruszonego człowieka. Stwierdziłem, że albo jest prawdziwy i mi pomoże, albo zacznę myśleć jak ze sobą skończyć. Bo po co się urodziłem? Aby tylko cierpieć i oglądać cierpienie? Tak moja historia ma się skończyć? Więc Boże, jeśli faktycznie zależy Ci na mnie, pomóż mi! Jeśli jestem dla Ciebie czymś więcej niż kosmicznym pyłem, to ratuj mnie!”.

W trakcie modlitw, zacząłem coraz bardziej być świadomy swojego grzechu. Z reguły człowiek porównuje się do innych i wybiela się: “nikogo nie zabiłem, nikogo nie zgwałciłem, więc raczej powinienem iść do nieba, bo nie jestem taki zły”. To bardzo zła postawa i choć jeszcze Biblii nie czytałem to już Duch Święty bezpośrednio objawiał mi co jest grzechem, więc zacząłem pokutować.

Czułem się winny. Grzech wg Boga to nawet jedno pożądliwe spojrzenie na drugą osobę, jedna kradzież długopisu w szkole, czy darmowe ściągnięcie popularnej piosenki. Nawet sama myśl o wyrządzeniu krzywdy drugiemu człowiekowi. Wystarczy więc, że przez całe życie popełniło się choć jeden z tych grzechów, to sprawiedliwa Boża kara była oczywista: piekło.

I ja nie byłem wyjątkiem pod tym względem. Grzeszyłem, bo każdy człowiek rodzi się z grzeszną naturą (nie wychowuj dziecka, a wyrośnie na patologicznego bandytę). Bóg pokazywał mi moją grzeszność podczas modlitw. Dostrzegłem, że według Jego zasad jestem kłamcą, złodziejem, cudzołożnikiem, i mordercą. Zmierzałem prosto do piekła. Zacząłem więc pokutować i wołać Boga o pomoc.

Dni i tygodnie mijały i nie było odpowiedzi.

Ale w tym czasie ukorzyłem się. Przestałem Boga obwiniać za wszelkie zło jakie napotykałem w życiu. Modliłem się:

“Boże, może i mam wielką załamkę, może i jestem w beznadziei, ale jeśli faktycznie Ty istniejesz, to dziękuję Ci, że chociaż mam dach nad głową. Może i nie widzę sensu w tym życiu, ale zawsze mogłoby być gorzej, więc dziękuję Ci za dach nad głową, i za to, że mam pracę…”

I w ten sposób zamiast tylko narzekać, zaczynałem dostrzegać w tej całej beznadziei dobre rzeczy w moim życiu.

W końcu po trzech miesiącach dostałem wieść od wujka z kościoła zielonoświątkowego, że w pobliżu będzie chrześcijańskie wydarzenie.

Myślisz, że zawołałem: “Hura! Pojadę do zboru!”?

Otóż nie.

Nie zamierzałem się tam wybierać. Wybierała się tam moja rodzina. Ja nawet nie chciałem ich podwieźć, bo nie byłem zainteresowany jakimkolwiek kościołem. Ale gdy pokazywałem im trasę jak dojechać, sam się pogubiłem. Postanowiłem, że ich podwiozę (ale uczestniczyć z nimi na nabożeństwie nie zamierzałem). Ale skalkulowałem koszty paliwa i doszedłem do wniosku, że musiałbym przejechać 120 km a to “za drogi biznes”. Postanowiłem więc, że podwiozę rodzinę i zostanę na nabożeństwie.

“Wiem, że mi głowy przecież nie urwią w kościele, a ja przynajmniej zaoszczędzę złotówkę”. Zostałe na nabożenstwie

Przyzjechałem do zboru od niechcecnia. Od niechcenia, bo byłem kilka razy w kościele protestanckim i podobało mi się, bo życzliwi ludzie, odczuć można było miłość przebywając w takim miejscu, ale żeby podnosić ręce radośnie i na głos publicznie chwalić Boga? To wydawało mi się dziwne. Tego nie rozumiałem i nie czułem.

Pojechałem do zboru jako szofer a nie jako zainteresowany. Ale zostałem na nabożeństwie i słuchałem. Człowiek głosił ewangelię o grzechu, zbawieniu i o uzdrowieniu i wzbudził we mnie wiarę. Nagle zacząłem trząść się jakbym miał 40 stopni gorączki, z trudem powstrzymywałem się od łez. Nie wiedziałem co się ze mną dzieje.

Gdy będziesz przechodził przez wody,
będę z tobą, a gdy przez rzeki, nie zaleją cię;
gdy pójdziesz przez ogień nie spłoniesz, a płomień nie spali cię.

Księga Izajasza 43;2.

I nagle depresje, smutki, zniknęły. PSTRYK i nie ma. Niesamowite uczucie. POCZUŁEM MEGA RADOŚĆ Z ŻYCIA JAKBYM NOWO SIĘ NARODZIŁ I JAKBY MOJA GRZESZNA PRZESZŁOŚĆ ZOSTAŁA WYMAZANA, CZUŁEM SIĘ LEKKI, CZYSTY, NIE OBCIĄŻONY GRZECHEM. PAN MI WYBACZYŁ! USUNĄŁ CIĘŻAR GRZECHU! MÓJ UMYSŁ WYPEŁNIŁA CZYSTOŚĆ. A także myśl, że JEZUS JEST PRAWDZIWY!

Od tamtej pory nie potrzebowałem pomocy i pocieszenia. Od tamtej pory TO JA POCIESZAŁEM INNYCH.

Od ponad roku miałem kontuzję stopy. Jednak pomodliłem się: “W imieniu Jezusa, bólu odejdź!”. Ból odszedł. Z niedowierzania skakałem na tej nodze, wykrzywiałem kości śródstopia, prawie się nokautując. Ale kontuzja zniknęła. Maści nie pomagały, opatrunki nie pomagały. Pomógł Jezus. A ja zdobyłem kolejne doświadczenie na własnej skórze, że Bóg jest prawdziwy. Nie musiał mnie uzdrowić, ale zrobił to.

Przez wiele dni i nocy przepraszałem Boga, że byłem taki oporny i nie wierzyłem w Jego dzieła.

Bóg wysłuchał moich modlitw. Przygotował swoje przyjście do mojego życia. W moim przypadku nie użył do tego wielkich osobistości ze stadionów, ani w akompaniamencie piorunów z nieba. Najpierw wykorzystał trudne okoliczności aby mnie skruszyć, a potem użył wujka – chrześcijanina. Użył też innych ukrytych zabiegów, abym był na tym spotkaniu.
Doświadczyłem chrztu w Duchu Świętym o czym uświadomiła mnie potem Biblia i inni chrześcijanie.

Często słyszę zarzuty: “To ludzie zrobili ci wodę z mózgu i teraz wierzysz w to co oni mówią i robisz to co tłum. Jesteś jak marionetka. Żałosne.”

Ale ja nie byłem przesiąknięty żadną religią. Miałem niechęć do kościołów itp. Nikt nic mi nie wmówił. W zaciszu domowym, sam na sam wołałem do Pana. Bez udziału ludzi. Poznałem Boga osobiście sam na sam, a potem Bóg posłał mnie do swoich uczniów. Bez osobistego doświadczenia Boga ludzie mogą zwodzić na manowce. U mnie było inaczej.

Ten Bóg, do którego błagałem po nocach zalewając się łzami…WYZWOLIŁ MNIE, Ten Bóg dał mi więcej niż prosiłem. Cierpiałem mocno, ale wołałem. Wytrwałem w modlitwach i nie zwątpiłem. Przyznałem się do winy. Wszystkie bolączki Jemu przedstawiłem. TERAZ ŻYJĘ I ODDYCHAM PEŁNĄ PIERSIĄ. A On wysłuchał i jeszcze dał gratisy, choć o nie nie prosiłem.

Jednak nie klepałem regułek i wyuczonych modlitw. To był przekaz prosto z serca. Zbliżyła mnie do Boga dopiero szczera, dojrzała modlitwa wypływająca z mojego serca. I tylko takie modlitwy Bóg respektuje.

Ten sam Bóg, który mnie wyzwolił widzi teraz Ciebie jak czytasz ten post. Widzi Cię i czeka na Ciebie, aż odpowiesz na Jego wołanie. On jest wieczny i nie starzeje się. Ty jednak masz mało czasu. Nikt z nas nie wie czy jutro się obudzimy. Dlatego wezwij Go szczerze, wyznaj swoje winy. Uniż się przed Nim, a On wybaczy Ci wszelki, nawet najgorszy grzech.

Odrzuć myśli typu: “Nie troszczy się, nie pomaga, dopuszcza do wojen… itd”. O nie nie. On zawsze był, jest i będzie na swoim miejscu. To człowiek jest odpowiedzialny za zło na ziemi, nie On. On mógłby nas zniszczyć w tej chwili i byłoby to sprawiedliwe.

A mimo to On zrobił pierwszy krok w moim i w Twoim kierunku. Dobrowolnie poszedł na krzyż – umarł za Twój grzech, po to, abyś mógł spędzić z Nim całą wieczność (bez chorób, bez smutków, bez problemów, bez wojen, w permanentnej radości i tak cały czas). Umarł też za to, abyś mógł żyć świętym bezgrzesznym życiem – życiem dla Niego, życiem, które Bogu się podoba, oraz życiem w pełnej radości bez względu na okoliczności.

Kiedyś dziwiłem się dlaczego ludzie w zborach podnoszą ręce do góry i klaszczą. Teraz ja nie tylko podnoszę ręce i Go chwalę, ale też głoszę całemu światu jaki nasz Bóg jest wspaniały! To nie jest religia, pusty rytuał. To jest żywa relacja z Bogiem.

I poznacie prawdę, a prawda was wyzwoli.

Ewangelia Jana 8;32.

Jestem wdzięczny Bogu, ale nie tylko dlatego, że mi wybaczył, że uwolnił i uzdrowił. Jestem wdzięczny Mu też dlatego, że mam pewność, że spędzę z Nim całą wieczność.

Przez większą część życia żyłem jako agnostyk. Nigdy nie miałem pewności, że Bóg to prawda. Ale dziś dziękuję Bogu za trudne doświadczenia. Warto było przejść przez nie, choćby tylko po to, by w końcu poznać Prawdę, poznać odpowiedź na własnej skórze, że Bóg istnieje i że nagradza tych, którzy Go szukają (List do Hebrajczyków 11:6).

No właśnie… Nie czytałem w ogóle Biblii, ale jak widać jej treść jest prawdą, bo nie znając Biblii, postąpiłem tak jak Biblia zachęca. A to tylko dlatego, że Bóg od początku do końca prowadził mnie i przyciągał mnie do siebie. Choć po omacku, to szukałem Boga z całych sił i dał mi się znaleźć. Dał mi serce pragnące żyć świętym życiem, dał mi nową naturę a usunął starą grzeszną i zapewnił mi życie wieczne. Nie była to moja afirmacja, a suwerenne prowadzenie przez Boga. Pokazał mi, że Jego spisane Słowo jest prawdą.

Ja doświadczyłem Boga osobiście. Ty też możesz. Nie szukaj rozwiązania i odpowiedzi na życiowe sprawy w tym świecie, bo go nie znajdziesz. Nie próbuj rozwiązać tej zagadki rozumowo, bo nie zdołasz. Twój umysł zawsze Ci powie, że to nie możliwe! Mi też tak mówił mój rozum i dzisiejszy świat, który zapewnia przez media, że Bóg to co najwyżej legenda. Ale postawiłem na jedną kartę, że spróbuję, to nic nie kosztuje i zacząłem się modlić. Rozwiązanie jest w Nim. On jest odpowiedzią na wszystko. Jezus Chrystus.

Pierwszy krok On już zrobił na krzyżu. NASTĘPNY KROK NALEŻY DO CIEBIE: Upamiętaj się, odwróć się od grzechu, daj się ŚWIADOMIE ochrzcić w wodzie jako znak, że świadomie chcesz zacząć podążać za Jezusem i z całych sił wołaj do Niego i cierpliwie czekaj aż przyjdzie.

Życzę Ci prawdziwego pokoju z Bogiem – Piotr



Decyzja czy będziesz zbawiony jest tylko w Twoich rękach.

Zamów nieodpłatny egzemplarz Ewangelii Jana, by poznać osobiście Jezusa Chrystusa Dawcę sensu życia i życia wiecznego.

Zachęcamy Cię też do udziału w Studium Biblijnym by sprawdzić jak się rzeczy mają.

Nie marnuj czasu i spotkaj się, by porozmawiać o swojej relacji z żywym Panem Jezusem Chrystusem.








































---------

Zamów nieodpłatny egzemplarz Ewangelii Jana.

Bóg szuka Ciebie – chcesz go odnaleźć?

Zachęcamy do udziału w Studium Biblijnym by sprawdzić jak się rzeczy mają.

Nie marnuj czasu i spotkaj się, by porozmawiać o swojej relacji z żywym Panem Jezusem Chrystusem.

Zapraszamy do rozmowy na naszym Czacie - prawy dolny róg strony

Wesprzyj naszą służbę, jeśli chcesz przyłączyć się do głoszenia ewangelii i propagowania chrześcijańskiego stylu życia.


Serwis internetowy www.ewangelia.pl wykorzystuje pliki cookies, które umożliwiają i ułatwiają Ci korzystanie z jego zasobów. Korzystając z serwisu wyrażasz jednocześnie zgodę na wykorzystanie plików cookies.